Max1 napisał(a):
Hej!
Nie ma na zdrowy rozum
Jeżeli 1000 daje 12 cm straty, a 500 3 metry z hakiem, to trzeba przeliczyć 800. Nie mam tu podręcznika, ani wzorów pod ręką... Opory muszą być możliwie niskie.
Ale dolicz do tego czy nie będzie kawitacji na turbinie (duże ssanie). Kolejna sprawa - zamknięcie turbiny. Energia (jeżeli rura mała, czyli spora prędkość odpływu) zrobi spore podciśnienie na turbinie. A toto może zaszkodzić. Next problem - przerywasz ciągłość rzeki. Woda nei wraca tuż pod jazem ale dalej. A co na to ichiolodzy - patrz zmiana pozwolenia wodnoprawnego... Tudzież (już ostatnie) jak zamocujesz rurę. A kwestia zakończenia - po co fajka? Jak rura nad wodą, tak? A może rura w wodzie i zakończenie poziomym rozszerzeniem... Z tworzywem dobry pomysł.
Pozdrawiam i trzymam kciuki.
Maciek
Racja Maciek - kilka trafnych uwag!
Nie sadze jednak, by nalezalo bac sie kawitacji przy 2,5 m ssaniu zmniejszonym pewnie do ok 2 m (straty w rurze).
U kolegi widzialem turbiny lewarowe, pracujace tylko na ssaniu przy spadku okolo 5 m.
Zamykanie turbiny wykonuje i tak powoli (kilkanascie sekund) aby uniknac uderzenia hydraulicznego, spadek wynosi 16 m.
Przerwanie ciaglosci rzeki moze byc problemem, choc na doplywie do elektrowni tez mam tylko rurociag 110 m (nie ma ciaglosci), choc pewnie nalezaloby uzyskac zgode na prawie podwojenie tej przerwy.
Z tego co ja wiem rura ssaca powinna sie konczyc pod woda, by nie tracic sily ssacej (szam ma racje), ale juz jej splaszczenie i rozszerzenie w poziomie mogloby rownie dobrze zdac egzamin (zamiast fajkowatego zakonczenia konczacego bieg rurociagu pod powierzchnia wody).