Witam
Współczuję. Buduję elektrownię na odludziu. Jestem "szczęśliwym" posiadaczem strażników i psów. W naszym kochanym "katolickim" kraju (ponad 98% społeczeństwa) kradzieże i wandalizm są nagminne. Po prostu plaga. Nowy jaz złodzieje próbowali pociąć na żyletki. Kłusownicy strzelali do tablic informacyjnych. Rolnicy i wędkarze uprawiali rajdy po nowych groblach. Jeśli nie Chcesz stracić w pięć minut w nocy tego co zbudujesz przez dzień to pilnuj tego 24 godziny na dobę. Zagrożenie jest pernamentne, pomysłowość w niszczeniu nieograniczona. Przykład: aby wykonywać pomiary geodezyjne geodeta przywiózl tzw reper do zakopania w ziemi w pobliżu jazu. Reper to betonowy kloc wysokości ok. 70cm, ciężki jak sto diabłów, z malutką główką ze stali nierdzewnej. Geodeta przywiózł toto na plac przy jazie i pojechał. Następnego dnia przybyło kilku "kolesi" z "pifkiem" (pisownia zamierzona). Rzeka, łono natury, itp, itd. "Kolesi" rozsadza energia (chyba) i wrzucają reper do rzeki. Żeby go wrzucić trzeba było podnieść ten kloc ponad barierkę (1 metr wysokości). Do tej pory zastanawiam się wraz z pracownikami po co, na co szarpać się z blokiem betonowym w niedzielne popołudnie i wrzucić go do wody. Oni (znaczy "kolesie") strasznie się przy tym napracowali. Wiem, bo wyciągałem reper z wody i trochę straciliśmy czasu (trzy osoby) a mieliśmy dużo łatwiej. Wniosek. Żadnych złudzeń. Rodacy czuwają i rozkradną lub zniszczą wszystko co się da. Pochód afrykańskich mrówek to niewinna igraszka, tornado to straszak na małe dzieci. POLAK POTRAFI!
Pozdrawiam
Pesymista
|